Pieczenie muffinów jest proste i przyjemne – o tym wie każdy. Jednak na rynku dostępnych jest co najmniej „patentów”, dzięki którym możemy uzyskać te pyszne wypieki. Przetestowałam je wszystkie po to, by podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami. A oto one.
Teflonowa blaszka
Czyli typowa blaszka z wgłębieniami, do których nakłada się surowe ciasto. Rewelacyjne rozwiązanie, ponieważ:
- blaszka pozwala umieścić w piekarniku (a potem z niego wyjąć) wszystkie muffiny za jednym razem,
- jest sztywna, nie ma więc ryzyka, że przy przenoszeniu blaszka ugnie się i wysunie z rąk,
- właściwie nie wymaga natłuszczania – do teflonowej powłoki nic nie przywiera,
- upieczone muffiny łatwo wyciągnąć – odchodzą one od brzegów foremek właściwie same,
- mycie blaszki jest proste.
Obarczone jest ono jednak pewną wadą: zwykle blaszka wyposażona jest w 6 wgłębień. To bardzo mało. Aby więc nie tracić czasu i energii elektrycznej dobrze jest mieć 2 blaszki – w standardowym piekarniku zmieszczą się idealnie.
Podsumowując: daję blaszce ocenę 4+.
Foremki
Wykonane ze stali nierdzewnej foremki, znane od niepamiętnych czasów. Niestety nie zauważam w nich nic pozytywnego:
- każdą z nich trzeba przenosić pojedynczo – najpierw do piekarnika, a potem z piekarnika. Niby nic, ale trwa dłużej niż samo przygotowanie ciasta na muffiny (chyba że wpadniecie na pomysł wysunięcia całej blachy – ja wpadłam na niego już po fakcie),
- ciasto jednak przywiera, należy więc natłuszczać foremki,
- mycie to jest jakiś koszmar – do zmywarki nie włożę, a zmywanie ręczne zajmuje całe eony.
Moim subiektywnym zdaniem zasługują najwyżej na 3.
Formy silikonowe
Silikonowe formy i foremki mają prawie te same wady i zalety co ich blaszane odpowiedniki. Jednak mycie silikonowej blaszki jest nieco bardziej problematyczne niż teflonowej, gdyż jest ona miękka. To jeszcze można znieść. Jednak przy przenoszeniu ta jej „miękkość” może już sprawić nieco kłopotu – łatwo o wypadek.
Silikonowe foremki natomiast nie wymagają natłuszczania a gotowe muffiny i tak fajnie z nich wyskakują. Ale mycie tego nadal pozostaje męczarnią.
Silikonowym wynalazkom przyznaję ocenę 4.
Papierowe papilotki
Urocze, kolorowe foremeczki. Oto moje spostrzeżenia co do nich:
- nakładanie ciasta jest nieco utrudnione. Jeśli dotkniesz papilotki łyżką umoczoną w cieście – przyklei się ona i koniec. Musisz więc używać dwóch łyżek,
- przenoszenie i pieczenie wygląda dokładnie tak samo jak w przypadku foremek silikonowych czy blaszanych,
- nie trzeba ich myć – są jednorazowe. Dla mnie to szalenie istotne,
- wyciąganie gotowych muffinów z papilotów jest proste – wystarczy chwycić papier w dowolnym miejscu i lekko pociągnąć w dół – odchodzi łatwo i nie rwie się,
- nie wymagają natłuszczania.
Moja subiektywna ocena: 4+ – polecam z czystym sumieniem.
Oczywiście każda z nas będzie miała inne spostrzeżenia i doświadczenia. Proszę, podzielcie się nimi ze mną w komentarzach. A może dysponujecie naczyniami, o których nie wspomniałam w tym wpisie?
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.